Islandia fotograficznie w odsłonie zimowej


Już kiedyś wspominałem, że lubię krótkie, intensywne wyjazdy gdzieś dalej, które na chwilę oderwą od codziennej rutyny. Pełnym różnych fartów i łutów szczęścia okazał się szybki wyjazd do Norwegii w czerwcu, o którym pisałem TUTAJ. Teraz do grona doskakuje Islandia.

Sam bym nie pomyślał, że tam się kiedyś znajdę. Nie był to wyjazd prywatny, a de facto wyjazd z pracy, który trwał ledwie 3 doby. Zbrodnią i grafomanią byłoby napisanie wpisu praktycznego, z rzędem porad dotyczących tego kraju. Zabiorę Was tylko (albo aż) w krótką wycieczkę przez miejsca, które dane było zobaczyć. 

Reykjavik i Kopavogur. Dwa największe miasta Islandii zlepione ze sobą. Nie widać granicy, kiedy wjeżdża się z jednego do drugiego. Nie trzeba daleko się wybierać, by dotrzeć do jakiegokolwiek punktu widokowego skąd rozpościerają się pejzaże na okoliczne fiordy i góry opatulone śniegiem (w końcu to był listopad!). Pogoda udała się lepiej niż każdy myślał. Bezwietrznie, bezchmurnie, z niewielkim mrozikiem. Nawet długość dnia nie przeszkadzała czerpać tych wrażeń wzrokowych! 

Golden Circle. Jest nazwa najbardziej popularnej trasy wycieczkowej dla turystów, którzy nie mają zbyt dużo czasu, aby objechać wyspę dookoła wynajętym samochodem. Wykupując wycieczkę w Biurze Turystycznym można całkowicie bezstresowo oddać się podziwianiu krajobrazów, a jest co oglądać! Bezkresne przestrzenie, wodospady, dolinę ryftową, ogromne jeziora, wulkany i zapomniane kościoły rzucone gdzieś w bezludnych dolinach. Chociaż purystów na pewno będą razić ogromne ilości turystów z Ameryki i Azji, których interesuje tylko dobre selfie z widokiem na wodospad, to można się odciąć w głowie od tego turystycznego mięsa i rozmarzyć się, że jest się na krańcu świata w Krainie Lodu i Ognia.

Zdjęcia zostały wykonane telefonem Motorola G2 XT1068.

Víghólasvæði  w Kopavogur - widok na okolicę w poniedziałkowy poranek
Ten sam punkt w Kopavogur, drugim największym mieście Islandii
Esja - "miejska góra" nad Reykjavikiem
Też Esja, ale po wschodzie słońca (pod koniec listopada pojawia się on po 11.00)
Árbæjarsafn - Skansen w Reykjaviku
Ależ jestem długi!
Z okna starej islandzkiej chaty w skansenie
Rezydencja premiera Islandii
Hallgrimskirkja - najbardziej rozpoznawalny kościół w Reykjaviku, punkt orientacyjny w mieście
Wschód słońca w Þingvellir - miejscu styku dwóch płyt tektonicznych
Dolina ryftowa w Þingvellir- na lewo Europa, na prawo Ameryka
Wodospad Gullfoss
Geysir - w oparach dymu hordy turystów oczekuje na wybuch gejzeru
Wulkan Hekla w tle!

Tak to bywa z marzeniami, że czasem po cichu sobie coś szepniemy w głowie i potem splotem wydarzeń to się dzieje. Tak było z Islandią. Gdzieś tam siedziała daleko w głowie, a bo znajomych odwiedzić (Pozdrawiam Dianę i Damiana z Romantic Vagabonds oraz Mirka!), a bo jestem ciekaw, jak tam jest. I stało się. Kraina Lodu i Ognia oswojona, a świat stał się jeszcze mniejszy. Strach myśleć, jaki kolejny kraj stanie na liście!

Komentarze

  1. Zdjęcia prezentują Islandię jako spokojną krainę. Z uwagi, że sama tam nie byłam, chętnie przeczytam post praktyczny, bo to właśnie posty z krótkich pobytów zachęcają mnie do odwiedzenia, choć na chwilę ciekawych miejsc. P.S. Dawno nie widziałam tak ładnego wschodu słońca jak na zdjęciu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam odezwać się do Romantic Vagabonds, do których linkuję na dole. Świetne znają realia Islandii, dojazd i wiedzą, jak zaoszczędzić na pobycie nawet krótkim.
      Dziękuję pięknie za szalenie miły komplement!

      Usuń
  2. Wow... w takiej scenerii to każde zdjęcie wychodzi na miarę autorskiej wystawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za dobre słowa! Żadna autorska wyprawa, a zwykłe 3 dni na Islandii! :)

      Usuń
  3. Takie wyjazdy z pracy, to ja rozumiem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzutem na taśmę, ale ile paznokci przy tym się obgryzło!

      Usuń

Prześlij komentarz