|
Główny plac z budynkami rządowymi. Po prawej Lenin;-) |
Byłeś kiedyś w Warszawie? Jeśli uważasz, że jest ogromna, że duże
przestrzenie Ciebie przytłaczają lub oddalając się na więcej niż
dwieście metrów od dworca tracisz orientację w terenie, to chyba nie
byłeś w Mińsku. Białoruska stolica jest niewiele większa od naszej. Po
wyjściu z dworca centralnego nie wiedziałem, gdzie mam się obrócić.
Miasto jest ogromne. W nocy widać to najlepiej. Rozżarzone wieżowce,
nowiuśkie biurowce, budynki urzędowe, czy chociażby same ulice
rozjaśnione światłem ulicznych latarni.
Mińsk wygrywa pod wieloma
względami. Tak w ogóle. Tutaj mieszka 1/5 kraju, tutaj kumuluje się
spora część przemysłu,
gospodarki. To miasto uchodzi za synonim kariery i dobrobytu. Pewno
niektórzy Białorusini myślą, że tylko tam można spokojnie znaleźć taką
pracę, która zaspokoi potrzeby obywatela. (A czy o Warszawie mamy aż tak
różny pogląd? Nie wydaje mi się.) Czteropasmowe, szerokie aleje
prowadzące do centrum z każdej strony. Obwodnica okalająca miasto. Dużo
zieleni. Gigantyczne blokowiska. Jednak nie z szarej płyty, jak to u nas
dominuje i czasem próbuje przemalować na jakąś pstrokaciznę. Bloki
wyglądają schludnie, nieregularne kształty, kolorowe ściany. Dodatkowo w
okresie noworocznym wielu mieszkańców przystraja balkony w lampki,
który mrugają, migoczą, świecą, błyskają i cokolwiek jeszcze dusza
zapragnie.
Mińsk w ciągu dnia odsłania swoją codzienność. Może
rutynowa, zwyczajna, nie odbiegająca od naszej, prywatnej. Pojechałem na
Białoruś, aby się zachwycić wszystkim co możliwe. A zobaczyłem
normalność. 31 grudnia w Mińsku był gorączkowy. Ludzie spieszyli się na
zakupy do supermarketów, na ulicach coraz gęstszy ruch, na chodnikach
przechodnie wędrowali od sklepu do sklepu szukając pomysłów na
noworoczne prezenty.
Wielu na pewno ten kraj, a jego stolica
jeszcze bardziej, kojarzy się z wielością pamiątek po okresie sowieckim.
Zdziwiony będzie ten, który nie zobaczy ich aż tyle. Kolejny pomnik Lenina nie budzi już sensacji, zresztą nie ma
ich tak wielu. Pomnik Ziemniaka jest zdecydowanie ciekawszy. Albo
zobaczyć niewielki drewniany budynek na rzeką Świsłoczą, w którym odbyło
się pierwsze zebranie partii komunistycznej z Leninem na czele. A
kilkaset metrów dalej olbrzymi obelisk pamięci wygranej Armii Czerwonej
nad hitlerowskim najeźdźcą z czasów II wojny światowej. Bulwar nad rzeką
przy lekkim mrozie ma swój klimat. A całodniowa, gorąca dyskusja z
poznanym tamtego dnia Vadimem na temat historii Białorusi, mentalności
jej mieszkańców i szukania podobieństw między Polakami a Białorusinami,
zmieniła moje myślenie. Bo żeby inaczej myśleć o Wschodzie trzeba tam
pojechać i poczuć na własnej skórze. Tutaj to tylko Tobie piszę. Ale
"wirtualne pióro" nie jest najdoskonalszym rozwiązaniem przy opowiadaniu
o tym kraju.
|
Wyspa Łez. Ku pamięci ofiar wojny w Afganistanie. |
|
Przykładowy miński wysokościowiec. |
|
"Czerwony kościół" - jedno z najważniejszych miejsc na Białorusi dla katolików i nie tylko. |
|
Mickiewicz też miał dużo wspólnego z tym miastem. |
oo, widzę że wciąż obieramy podobne podróżnicze destynacje... ;)
OdpowiedzUsuńMy byliśmy w Mińsku w maju ( http://fotografia-prania.blogspot.com/2014/05/w-minsku-z-hokejowa-championada-w-tle.html ) podczas możliwości wjazdu bez wizy, a z biletem na hokejowy mecz.
Ciekawiło mnie jak tam jest w innym czasie... Tak miło zobaczyć znajome obrazki ze stolicy Białorusi.. ze śniegiem! kurcze :D
Z tym przekonaniem się o Wschodzie na własnej skórze - zgadzam się. Podróże zmieniają perspektywy... i to jest super.
Aż tyle śniegu nie było, ale było przyjemne -15 stopni momentami ;-)
Usuń