Od początku.
Znowu niebezpiecznie
wychylam się przez okno pociągu pędzącego w stronę Krakowa. Zupełnie jak wtedy,
gdy byłem małym dzieckiem, ciekawym świata, a widok za oknem był szczytem
marzeń. Chłodny dotyk wiatru na twarzy dodaje podróży dynamiki.
Sprawia, że obrazy za szybą nie są przesuwającą się sceną teatru, ale
prawdziwym światem, w którym żyję. Uwielbiam ten stan.
Kiedy myślę o początku tego
wyjazdowego szaleństwa sięgam pamięcią do dwa tysiące trzeciego roku. Kiedy w
ciepły lipcowy dzień przekraczałem pierwszy raz w życiu przejście graniczne
jadąc na wakacyjną kolonię na Węgry. Pamiętam, było to w Koniecznej w Beskidzie
Niskim, na granicy polsko-słowackiej. Jeszcze bez Schengen, bez tej wolności,
były paszporty, pieczątki, niejednokrotnie nerwy, kiedy coraz większe problemy
sprawiało rozpoznanie mnie po zdjęciu w paszporcie przez strażnika celnego. Tak,
wtedy połknąłem tą tabletkę adrenaliny, która działa we mnie do dzisiaj za
każdym razem, gdy jadę zagranicę. Inny język, inna kultura, zwyczaje, charakter
ludzi, chęć sprawdzenia swoich możliwości w nowym miejscu. Ta iście narkotyczna
pasja doprowadziła mnie do dwudziestu trzech krajów. Pamiętam jak dzisiaj ten
przeszywający czerwcowy wiatr w norweskim fiordzie. Teraz dokładnie wiem, ilu
ludzi jest w stanie się pomieścić w marszrutce jadącej do ukraińskiego Lwowa.
Kilkakrotnie poznałem już smak bałkańskiego burka, który zdaje się być rozkoszą
dla podniebienia przyjezdnych do Słowenii czy Czarnogóry. Skosztowałem
codziennego życia w białoruskiej rzeczywistości i na swój sposób się w niej
zakochałem.
Nie byłoby tego wszystkiego,
gdyby nie rodzina. Cokolwiek się potem stało, to jednak z domu rozpocząłem
wieczną wędrówkę. Przypominam sobie dziewięćdziesiąty ósmy rok, kiedy robiliśmy
rodzinnego grilla w podsądeckiej Nawojowej. Z zainteresowaniem chciałem się
dowiedzieć, jako kilkulatek, gdzie to jest? To był ten moment, kiedy rozłożono
przede mną mapę i pokazano. Oczy pewno zrobiły mi się wielkie jak guziki. Wtedy
odkryłem, że poza moim Sączem świat jest jeszcze większy. Jako młody człowiek
podróżowałem tylko palcem po mapie. Dzisiaj staram się choć część tych planów
urzeczywistniać. Minęły lata od wtedy. Założyłem najpierw fanpage na Facebooku,
potem odważyłem się na bloga. A teraz zgłosiłem się do Konkursu na Bloga Roku2014. Nie jestem idealny, z polskiego zawsze miałem problemy, a profesjonalna
fotografia nadal jest dla mnie egzotyką. Ale dzielę się tym co mam, bo uważam
że warto.
Pociąg niebezpiecznie szybko
zbliża się do Krakowa. Za chwilę ponownie będę oglądać te uliczne pochody
korporacyjnego mięsa, ten spektakl uliczny niemający początku i końca, tą
emanację konsumpcjonizmu w galeriach handlowych. Dla mnie zapach spalonego
letnim upałem powietrza w niewielkim miasteczku bardziej pociąga niż zapach
wielkomiejskiego smogu. Lubię wracać w tą powszechnie zwaną „prowincję” i
sprawdzać, czy nadal wygląda tak jak poprzednio. Niezmieniona, stabilna, choć w
dobie globalizacji także trochę efemeryczna. W takich miejscach łatwiej wracam
do początku, do źródeł wszystkiego. Łatwiej myśli się konstruują. O tak!
Zdecydowanie uzależniające uczucie. Prawie jak kawa, jak papieros.
Ja mam to samo, podróże rzeczywiście uzależniają, trzeba tylko odważyć się na wyjazd bez biura turystycznego :)
OdpowiedzUsuńjak się zacznie raz, to trudno już skończyć - to uczucie jest silniejsze od człowieka:-)
UsuńWsjo prawda ;)
UsuńHmm... Ciekawie jest spojrzeć na swoje miasto oczami kogoś spoza. Szkoda, że autor nie widzi pozytywnych cech Krakowa. Ja od urodzenia przesiąknięta smogiem, kocham je w każdej niedoskonałości ;)
OdpowiedzUsuńW sumie tak teraz się zastanawaim się jak to jest wyjeżdżać z biurem podróży... Chyba o wiele nudniej.
Ciekawy blog, będę tu zaglądać. Życzę powodzenia! :)
Jestem z Nowego Sącza. To jest właśnie moje miasto :-)
UsuńW Krakowie studiuję, żyję na codzień, ale musiałoby dużo wody w Wiśle upłynąć, żebym nazwał to miasto swoim. Po prostu nie lubię dużych miast i pomimo wszystkich pozytywów Krakowa, wolę swój Sącz.
Dzięki za opinię:) Pozdrawiam
Świetny tekst! Podpisuję się! ;)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to!:-)
Usuń