U cesarza w węgierskich łaźniach
Główny basen |
Był deszczowy dzień. Jedyny z całego tygodnia jaki spędziliśmy w Budapeszcie na konferencji naukowej. Wraz ze znajomymi ze studiów zaplanowaliśmy sobie bezczelny relaks na miarę cesarskiego pałacu. Węgry w oczach Polaków widnieją jako mekka basenów termalnych i wszelakich aquaparków. Nie jest to kłamstwem. W samej stolicy jest co najmniej pięć dużych, nie mówiąc ogromnych, takich miejsc. My wybraliśmy najwyższą półkę. Łaźnie Gellerta.
Brzmi drogo, lecz wbrew pozorom najbardziej nie jest. Za cały dzień pobytu płaci się około 80 złotych, a do dyspozycji jest wiele, wiele, bardzo wiele. Kompleks basenów został otwarty w 1918 roku, wnętrza w stylu secesyjnym. Wysokie smukłe kolumny, fontanny, mozaikowe posadzki. To wszystko już od wejścia oszałamia. Po zakupie biletu wstępu każdy gość dostaje przydzielony numer swojej kabiny, czyli szatni. Oczywiście istnieje wszędzie podział na strefę dla mężczyzn i strefę dla kobiet.
Nic co dobre nie trwa wiecznie, jak to mawiają. Pobyt w Łaźniach Gellerta trwał dobre, kilka godzin. Relaks dla ciała i ducha murowany. Potem musieliśmy wrócić do deszczowej rzeczywistości w Budapeszcie. Jednak kolejne dni przynosiły coraz to nowe zaskoczenia.
Ładnie, łaźnie warte 80 zł ;)
OdpowiedzUsuńza takie luksusy na cały dzień to niemalże taniocha, zdjęcia tego nie oddają w całości. Polecam na żywo poczuć ;-)
Usuń