"W życiu piękne są tylko chwile.." - gościnnie Włóczykijki o autostopie i górach


Czas akcji: 7.11.2015 r.
Miejsca akcji: Kraków-Zakopane-Czarny Staw Gąsienicowy-Zakopane-Kraków
Bohaterowie: Justyna, Monika, autostopowicz z przystanku, Pan Z., Pan P. z synem

Zwykły tydzień listopada, dzień jak co dzień, no i ten nieszczęsny smoK (!) krakowski. Nic tylko przestać oddychać i dać „pożreć się” na własne życzenie. W takim wypadku nie ma innej opcji jak tylko jechać i skorzystać z naturalnej wentylacji. Góry! Jedziemy w góry!

Plan prosty i szalony jak zawsze – jedziemy na obrzeża Krakowa, łapiemy stopa i w przeciągu 10 minut siedzimy wygodnie w ciepłym autku z przesympatycznym kierowcą, który dowiezie nas do Zakopanego. Sytuacja jednak komplikuje się, gdyż dołącza do nas chłopak, który również planuje łapać okazję na tym samym przystanku. Jako, że konkurencja nie śpi, ów podróżnik decyduje się podjechać kilka przystanków dalej i próbować szczęścia samemu, a nie w trzyosobowym tłumie. Ostateczny plan rzeczywisty – łapiemy stopa tańcząc i wymachując kawałkiem kartonu z napisem „Zakopane” przez 35 minut. Sukces! Po czarach i przepowiedniach Moniki, kierowca pomarańczowego tira postanawia pomóc odrobinę zmarzniętym, ale radosnym dziewczynom. „Wskakujemy” do środka, usadawiamy się wygodnie – jedna na mięciutkim łóżeczku, a druga na fotelu z czerwonej skóry i ruszamy. Po krótkiej rozmowie z kierowcą - Panem Z.- wyczuwamy, że jest zbyt zmęczony, żeby z nami trajkotać, gdyż ma za sobą już 500 km trasy. Prowadzi on więc swój pojazd po krętej, górzystej drodze raz spokojniej, raz gwałtowniej. Przez szyby samochodu przebija się wschodzące, jesienno-zimowe słońce, a my - dwie spragnione górskich przygód podróżniczki - wsłuchujemy się w dobiegające z radia dźwięki muzyki. Jak balsam na nasze uszy działają piosenki niezastąpionego Dżemu, czy słynnej, zachęcającej do parkietowych pląsów „La Bamby”. Uszy nasłuchują, nóżki podrygują do tańca, a podróż dzięki temu nie mija w atmosferze niewygodnej, niezręcznej ciszy, której Pan Z. zapewne wolałby uniknąć. Po wnikliwej obserwacji wnętrza daje się zauważyć wspomniane czerwone, skórzane fotele, podłogę wyściełaną czarną skórą, kalendarze z pięknymi kobietami i... proporczyk z Matką Bożą z napisem: Maryjo, jesteś z nami już 600 lat.

Zakopane. Wysiadka, podziękowania i pożegnanie. Pan Z. odjeżdża, a my kierujemy się w stronę dworca i busem, który mknie niczym błyskawica, jedziemy do Kuźnic. Już od momentu postawienia pierwszych kroków na szlaku, uświadamiamy sobie, że góry dają nam to, po co przyjechałyśmy. Strome podejście udowadnia, że intensywny wysiłek na świeżym, nieskażonym krakowskim smogiem powietrzu, to jest to, czego od dłuższego czasu potrzebowałyśmy. Inhalujemy górskie powietrze z rozkoszą, niczym narkoman wciągający źródło swego szczęścia i wybawienia. Na szlaku spotykamy tłumy ludzi: od młodych biegaczy, którzy niczym kozice górskie mijają nas z prędkością światła, przez małżeństwa w różnym wieku, samotnych tatusiów z dziećmi, po watahy wygłodniałych, młodych mężczyzn, żądnych przygód i adrenaliny. Docieramy do Schroniska Murowaniec. Herbatka i pyszna, gęsta zupa w przyzwoitych cenach dodają nam sił do dalszej wędrówki i malują uśmiech na naszych twarzach. Drugi etap wyprawy rozpoczyna się w towarzystwie spadających kropel deszczu. Po dotarciu nad Czarny Staw Gąsienicowy organizujemy szybką sesję zdjęciową (tak, również z selfikami!) i podziwiamy oprószone śniegiem zbocza gór rozpostartych nad stawem. Kiedy opady deszczu nasilają się, postanawiamy opuścić to bajeczne miejsce i udać się w drogę powrotną. Mijamy grupkę młodych wędrowców, wśród których rozpoznajemy naszego rówieśnika, należącego do jednego z krakowskich duszpasterstw. Rozpoczyna się dyskusja na temat naszej wyprawy autostopowej, gdyż zauważa niesiony przez nas kawałek kartonu. Od słowa do słowa proponuje nam dołączenie do swojej grupy na nocleg, jednak odmawiamy i postanawiamy wracać do Krakowa jeszcze tego samego dnia.




Droga powrotna mija w spokojnej i przyjemnej atmosferze bez żadnych wyjątkowych zwrotów akcji. Do czasu… Planując obiad w niezawodnym McDonaldzie i nudny powrót autobusem, spotykamy na trasie pana w średnim wieku z kilkuletnim synkiem. Wyprzedzamy ich jak Pan Bóg przykazał, gdyż nie darowałybyśmy sobie schodzenia w dół tempem takiego malucha. Nagle wspomniany pan pyta, czy niesiony przez nas karton to zielnik albo skoroszyt. Po wyjaśnieniu sprawy, że nie jesteśmy botanikami tylko autostopowiczkami, Pan P. proponuje podwózkę aż do Krakowa. Tłumaczy on swoją propozycję faktem, iż sam „za młodu” jeździł autostopem i chce oddać dobro, które otrzymał. Chwila na pozbieranie myśli, szybka analiza potencjalnych korzyści i strat i mrugamy do siebie wyrażając obustronną zgodę. Wracamy z Panem P.! Wymieniamy się numerami i zostawiamy mężczyzn na szlaku, podczas gdy my w pełni radości zbiegamy w dół, pchane zarówno siłą grawitacji, jak i entuzjazmu.





Krupówki. McDonalda zamieniamy na pizzerię. Po kolacji spotykamy się z Panem P. i jego synem, a następnie wszyscy razem udajemy się do klimatycznej chaty góralskiej na małe co nie co. Pobyt w tym miejscu stanowi idealne zwieńczenie całego dnia wędrówki. Wewnątrz drewniane ściany, starodawne, pięknie rzeźbione drewniane meble, pobielany, rozgrzany piec, kanapy nakryte skórami owiec, lampy oliwne, dzwonki dla krów wiszące przy suficie i świece, które są jedynym źródłem światła. Jako, że przez całą wyprawę nasze myśli zaprzątała herbata z rumem, nasz wybór nikogo nie zdziwi. Po rozgrzaniu zmarzniętych palców do czerwoności, rozmawiamy i żartujemy przy akompaniamencie muzyki góralskiej granej na żywo. Błoga atmosfera mogłaby ciągnąć się w nieskończoność, jednak czas nagli i musimy opuścić to fantastyczne miejsce i wystawić nosy na zewnątrz. Wraz z zamykającymi się drzwiami chaty melodia cichnie, a my w deszczu, lecz za to sielskich nastrojach, udajemy się do samochodu.

Powrót mija nadzwyczaj szybko i spokojnie. Jedna dzielnie stara się wysłuchiwać opowieści malucha i odpowiadać na zawiłe pytania, podczas gdy druga dotrzymuje towarzystwa Panu P. Rozmowom towarzyszy muzyka bałkańsko-żydowska oraz inne klimatyczne i oryginalne utwory. Oczywiście rozmowa z Panem P. musiała zahaczyć o politykę, dlatego maluch tak szybko odlatuje i zasypia kamiennym snem. Rozmawiamy również o pracy, życiu, sprawach dnia codziennego. Nasz kierowca bardzo mądrze i ładnie wypowiada się na tak proste tematy i pokazuje nam jak on widzi i organizuje swój świat. Uprzejmość Pana P. nie zna granic – każda z nas wyskakuje pod swoim mieszkaniem. Podziękowania, uścisk ręki i być może do zobaczenia na szlaku Panie P.!

Justyna: Wyprawa nad Czarny Staw Gąsienicowy to kolejny dowód na to, że ilekroć stanę z kawałkiem kartonu przy drodze wiem, że to się uda. Można to nazwać szczęściem, Opatrznością, jakkolwiek.. Jednak ważniejsze dla mnie jest to, co udało nam się stworzyć z ostatnimi bohaterami tamtego dnia. Stworzyć COŚ pięknego przez inspirujące rozmowy, przyjacielską i swojską atmosferę, mądre rady i szczere zatroskanie. To COŚ wdarło się gwałtownie do mojego serca i niech tam pozostanie na zawsze..


Monika: Dzięki naszym sobotnim szaleństwom po raz kolejny poczułam, że mojemu życiu powinny przyświecać dewizy „chwytaj dzień, żyj chwilą, ciesz się z małych rzeczy”. Drogi Czytelniku, wychyl nos poza cztery ściany swego pokoju i zobacz jaki świat jest piękny! Z ciepłymi pozdrowieniami, Monika.

Komentarze

  1. świetna przygoda, świetny artykuł i świetne zdjęcia dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia i sama w końcu muszę skorzystać z autostopa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. One to sobie ot tak pykną, a ja na przykład to choćby grzmiało, wiało to wiecznie w komunikację publiczną ;)

      Usuń
  3. Zakopane dużo traci przez swoich mieszkańców, którzy nie mają umiaru w swojej pazerności - dutki, dutki, dutki.
    Szkoda bo miejsce jest przyrodniczo piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby młodopolscy poeci nie odkryli tego zakątka to byłoby jeszcze cudowniej - a tak to Polska się poznała na pięknie miejsca, lokalni wyczuli biznes.

      Usuń
  4. Fajnie spędzony dzień! Góry mają w sobie coś magicznego, pięknie wygladają tu na zdjęciach. Sama już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w Tatrach...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cisza i spokój na tych zdjęciach :) a ci tak za dutkami, to oni są wszędzie, nie tylko u nas :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, nasze Tatry są piękne o każdej porze roku:), a stopem to się kiedyś jeździło.. człowiek tak się przyzwyczaił, że nawet na uczelnię 25 km podjeżdżał, by zaoszczędzić na bilecie i zaoszczędzone wydać na piwo:) pozdr, Asia

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniała przygoda! Wiele razy myślałam o takiej autostopowej podróży, jednak zawsze kończyło się tylko na myśleniu ;-) Może kiedyś wcielę plan w życie...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz