Litwa – w poszukiwaniu odpowiedzi i zrozumienia naszego sąsiada. Relacja z wyjazdu

Zamek w Trokach
Kolejny sąsiad Polski przestał być dla mnie czarną plamą na mapie Europy. Litwa. Kraina lasów, pól, jezior i przepięknych zabytków. Sentymentalna wyprawa na kilka dni na wschód okazała się świetną lekcją historii, dobrym spotkaniem towarzyskim i kolejną podróżniczą przygodą!


Na pewno wielu sobie pomyśli. „Litwa? Żadna mi egzotyka. Mogę tam pojechać kiedykolwiek.” A więc byłeś na Litwie? Czy próbowałeś w Wilnie odnaleźć inne pierwiastki historii niż tylko ten polski? Czy pytałem samych Litwinów o ich zdanie na temat polskości Wilna? Pytań jeszcze mogę mnożyć. Pojechałem na Litwę nie tylko odwiedzić znajomych (polskich i litewskich), ale odpowiedzieć sobie na wiele pytań i obalić swoje prywatne stereotypy o tym kraju. To co zobaczyłem zmieniło mój obraz tej strony Europy.





Odwiedzając wsie na Wileńszczyźnie odkryłem, że krajobraz jest dokładnie ten sam, jaki zapamiętałem po drugiej strony granicy – na Białorusi, do której nomen omen jest zaledwie kilkanaście kilometrów. W większości wsie zamieszkane są przez ludność polską, która posługuje się charakterystyczną, jak my to nazywamy, kresową gwarą. Obok siebie na Ziemi Wileńskiej współżyją Polacy, Rosjanie i Litwini. Pod względem ilości dokładnie w tej kolejności. Ale to tylko ten malutki skrawek ziemi jest taki bogaty – pozostały obszar Litwy jest zdecydowanie litewskojęzyczny. I znowu mógłbym się rozpisywać o tym samym, z czym się spotkałem na Białorusi – z niesamowitą dawką gościnności. „Ty jesteś gościem, niczym się nie przejmuj, masz ochotę na obiad?” Skąd oni to biorą? Nieważne czy Polak, czy Litwin, ale te kilka dni wszyscy Ciebie traktują jak króla. Może w Polsce chodzę złymi ścieżkami?

Ciekawiło mnie od dawna, jak wygląda stolica kraju, która przez kilkadziesiąt lat była integralną częścią Związku Radzieckiego i jedną z wielu socrealistycznych metropolii. Wilno jest piękne – to powie każdy, kto zobaczy Stare Miasto. Gdy zobaczyłem blokowiska na obrzeżach przez chwilę myślałem, że pomyliłem kierunki – było jak w Mińsku. No dobra, dobra, kończę z tymi porównaniami tych dwóch krajów do siebie. Choć jest bardzo trudno, gdy obydwa mają wielowiekową wspólną historię, a Białorusini stanowią trzecią co do wielkości mniejszość narodową na Litwie. Wilno (i część Litwy także) ma w sobie jeszcze jeden punkt rozpoznawalny – język rosyjski. Nie ujmując wagi litewskiemu, który jest absolutnie pierwszym językiem na ulicy, to rosyjski jest jednak bardzo słyszalny. Z ust turystów, dziewczyny pracującej w McDonaldzie, Pani sprzedającej bilety na zamku w Trokach, Pani woźnej z hostelu czy bezdomnych żebrujących na ulicy. Pomimo swojej złej sławy ten język siłą rzeczy tam istnieje w pewnych kręgach mniejszościowych (Polacy na Litwie w dużej części są najpierw rosyjskojęzyczni, a język polski jest dla nich nabyty w szkole dopiero!).

A teraz garść informacji, jak dobrze spędzić kilka dni w tym kraju:

Jak dojechać do Wilna?
Chociaż stolica Litwy – Wilno – wydaje się być blisko Polski położona to jednak połączeń nie jest wiele. Wybrałem najszybsze i najbardziej komfortowe. PolskiBus.com zawiózł mnie tam w kilka godzin. Połączenie Warszawa-Wilno funkcjonuje bardzo dobrze, do wyboru mamy trzy kursy dziennie. Co więcej, w Wilnie można się przesiąść w SuperBus.com i dać się dalej na Łotwę lub do Estonii! Klimatyzacja, Wi-Fi, wygodne fotele, toaleta - jest tyle udogodnień, że długa podróż przestaje być uciążliwa. Jeśli interesują Was inne kierunki to PolskiBus.com oferuje wiele połączeń krajowych i międzynarodowych (sam już korzystałem niedawno z trasy do Wiednia, Bratysławy i Berlina!).

Gdzie spać w Wilnie?
Nie robię tego często, ale to miejsce trzeba polecić. Downtown ForestHostel okazał się świetnym miejscem z przytulnym klimatem i podróżniczą atmosferą. Poranna kawa i herbata bez żadnych limitów! Czysto, schludnie i międzynarodowe środowisko. Do centrum ledwie 10 minut pieszo, a do interesującej dzielnicy Użupio tylko 5 minut!
 
Oj, piło się przy tym kominku kawę!



Gdzie pojechać?
Wilno – zwiedzanie zaczyna się od stolicy. Chociaż, że miasto ponad półmilionowe to najważniejsze punkty można obejść pieszo. Stare Miasto, Ostra Brama, Wzgórze Giedymina, Wzgórze Trzech Krzyży, archikatedra, ratusz, cmentarz na Rossie, spacer bulwarem nad Nerisem i Wilią, kwartał uniwersytecki i chociażby artystyczna dzielnica Użupio. Zależnie od kondycji na miasto potrzeba 1-2 dni nieustannej wędrówki po zakamarkach.
Życie kawiarniane i restauracyjne kwitnie. Jest w czym wybierać. Należy uposażyć się w walutę euro (Litwa wstąpiła do strefy 1 stycznia 2015) i przygotować na ceny turystyczne. Jednak każdy student też się wyżywi. Kibinas – sporej wielkości pieróg z ciasta drożdżowego, jedno z narodowych dań Litwy (tak naprawdę kuchnii Karaimów) obecne na każdym rogu.
 
Najbardziej hipsterska strona Wilna


Poznajecie? W drugim planie Ostra Brama






Coraz bardziej świątecznie się robiło:-)



Troki – niewielkie miasteczko 30 km od Wilna, które słynie z najpiękniej położonego średniowiecznego zamku. Samo miasteczko położone na półwyspie, otoczone jest z trzech stron wodami jeziora. A zamek postawiono na jednej z wielu wysepek na tymże jeziorze. Widoki zachwycające, ekspozycja we wnętrzu zamku wprowadza w klimat średniowiecza. Troki również słyną z największego ośrodka Karaimów na Litwie. Ta interesująca ludność pochodzenia tureckiego wyznaje własną religię. W Trokach można podziwiać charakterystyczną drewnianą zabudowę. Jest piękna!









Uwielbiam tą architekturę!

Jaszuny – to tam spotkałem znajomych Polaków, malutkie miasteczko z pięknym pałacem Balińskiego (ród Balińskich i Śniadeckich się wywodzi z tych rejonów). W pobliskim Pawłowie znajdują się ruiny po Rzeczypospolitej Pawłowskiej – był to twór zupełnie bezprecedensowy w XVIII-wiecznej Polsce, kiedy grupa lokalnych utworzyła własne państwo na kilku tysiącach hektarów z własnym herbem, monetą, konstytucją i szkołą, które było oficjalnie zatwierdzone przez rząd Polski i Litwy. Republika istniała prawie 25 lat, jej los pogrzebał III rozbiór Polski.


Pałac Balińskich

Rodzinny cmentarz Balińskich - polska nekropolia na wschodzie.


Jaszuny mają swój klimat:-)

Rzeczpospolita Pawłowska, a raczej to, co z niej zostało.

I co dalej?

Krótki czas, intensywny. Mam świadomość, że ledwie dotknąłem kawałeczka tego kraju. Ale ta przestrzeń i hipnotyzujący bezkresny krajobraz przyciągnął mnie. Wiem, że tam wrócę. Może nie w te same miejsca, ale kolejny raz się przekonałem, że Wschód to jest ten stan umysłu, którzy zaczadza pewne receptory w mózgu i człowiek przestaje myśleć racjonalnie. Przestaje się skupiać na niepotrzebnych rzeczach. Po prostu tkwi i chłonie, to co widzi i dotyka.
Motyw drogi - nieodłączny element pobytu na Wschodzie.

Komentarze

  1. I co mówią w końcu sami Litwini o Wilnie i kwestii polskiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wilno jest litewskie, a Polacy na Litwie nie są do końca Polakami, tylko spolonizowanymi Białorusinami.

      Usuń
  2. Wpis akurat dla mnie, bo za miesiąc jadę do Wilna :) Dzięki za wszystkie rady i namiary :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie nasi północno-wschodni sąsiedzi to właśnie takie czarne plamy na mapie. Ciągle jeżdżę w kierunku bardziej południowym i na północ zupełnie mnie nie ciągnie. Przyglądając się jednak relacjom stamtąd trochę żałuję, że mnie tam jeszcze nie było. Ale może kiedyś znajdzie się czas i mobilizacja, by wybrać się na Litwę.
    PS. Zdjęcie zamku w Trokach wprost bajkowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że dokładnie tak samo mam z Bałkanami. Generalnie dla mnie świat na południu się kończy na Węgrzech. Gdyby nie ta wymiana w Albanii to pewno dalej bym tyle wiedział o Bałkanów, co od Ciebie :P

      Usuń
  4. Zamek cudny, ale zamki to nasze oczko w głowie, więc ciężko żeby się nie podobał :D Natomiast sama Litwa jest na mojej liście odkąd przeczytałam Pana Tadeusza, czyli... od dawna ;))) Dzięki za dodatkową motywację do odwiedzenia naszych sąsiadów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zobaczyłam zdjęcia hostelu to myślałam, że to ten sam, w którym ja nocowałam parę lat temu, nawet nazwa podobna, ale nie. Ja spałam w Downtown Market, który też mogę z całego serca polecić... Będąc w Wilnie odwiedziłam też muzułmański cmentarz w Niemieżu, nie przepadam ogólnie za cmentarzami, ale ten miał jakąś szczególną atmosferę. Warto tam zajrzeć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hostel rewelacja, bardzo dobry kontakt z ludźmi z niego był. :)

      Usuń
  6. Bardzo się cieszę, że podejmujesz tematykę Litwy. Dla mnie to też jeden z tych krajów, które "są blisko i zawsze mogę tam pojechać". Byłem kiedyś, bardzo krótko, i bardzo szybko stamtąd wyjechałem, bo też nie kryję swojej niechęci do Litwinów, mam z nimi przeciętne doświadczenia. Jestem bardzo ciekaw jak rozwiną się litewskie historie u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwijają się bardzo dobrze, znalazłbym zdjęcia, które o tym dowodzą, ale nie nadają się do publikacji ;-)

      Usuń
  7. Ja zamierzam się w tym roku wybrać na Litwę. Niby blisko ale z Wrocławia jednak daleko. Tyle samo kilometrów co do Budapesztu. Nie jestem wielkim fanem polskiego busa ani autobusów w ogóle. Czasem niestety trzeba. Mi chodzi po głowie po wstrząsającym Wołyniu wyjazd tam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz