|
Tak, to jest połowa lutego! |
Kilkutysięczne miasteczko o średniowiecznej historii. Dzisiaj uzdrowisko w sercu Beskidu Sądeckiego. Chociaż znajduje się w cieniu Krynicy, Muszyny, czy Żegiestowa, to uroku nie można odmówić. Zresztą to najbliżej Nowego Sącza położone uzdrowisko, a także przejście graniczne na Słowację. Zaledwie 20 kilometrów, 30 minut jazdy pociągiem lub samochodem. Daj się zabrać na spacer!
Wysiąść na stacji pkp i zobaczyć pustkę. Pusty peron, pusty parking, opuszczony budynek dworca. Niech ta melancholia na początek nie odstrasza. Wystarczy wejść na bulwar nad Popradem, przyjrzeć się odnowionym domom wczasowym i hotelom. Tutaj w szczycie sezonu musi być tłumnie! W lutym, nawet przy słonecznej pogodzie i kilkunastu stopniach w powietrzu jest o to ciężko.
Park Węgielnik - Skałki. Totalny nowość, zaskoczenie i dowód na to, że to miasto nie umiera, a inwestuje w siebie. Niewysoka, zalesiona góra w centrum miasta. Gęsta sieć szlaków, platforma widokowa, a nawet dla silniejszych specjalny szlak wspinaczkowy z łańcuchami! Dla fanów historii na samym szczycie zrekonstruowano natomiast okopy partyzanckie z czasów II wojny światowej! Poczułem się jak mały żołnierz, który chowa się przed hitlerowskim okupantem w ziemnych okopach. Potem byłem wielkim alpinistą, który wspina się na górę po łańcuchach, którego wysiłki są nagrodzone widokiem z platformy widokowej. Świetna zabawa murowana!
Piwniczna - Zdrój, a więc dalej przychodzi pora na odwiedzenie części uzdrowiskowej. Zabytkowa, drewniana architektura, która wprowadza przytulny, sielankowy klimat. Kilkoro pensjonariuszy spacerujących wzdłuż Popradu. I pijalnia wody mineralnej Piwniczanka, z której słynie miasto. Ta szczawa wodorowęglonowo-wapniowo-magnezowa uzdrowi każdego ze skołatanych nerwów, uchroni przed zawałem serca i miażdżycą, a także wpłynie pozytywnie na układ mięśniowy. Górnego limitu spożycia nie ma. Śmiało!
I wreszcie centrum miasteczka. Malutki rynek, ratusz, kilka starych domów, dom towarowy rodem z Gierka, a w lecie jeszcze buda z lodami. Świetna atmosfera prostego życia w regionie. Ruch na przystanku autobusowym, kilku turystów pod mapą gminy i melodia dzwonów roznosząca się od wieży kościoła parafialnego.
Na koniec wchodzę do najlepszej beskidzkiej pizzerii, jaką w życiu odwiedziłem. Pizzeria "Na Szlaq" przy ulicy Partyzantów. Kojarzycie może ten typ wnętrz, jak w schroniskach górskich? Gdzie na ścianach wisi wszystko i nic, wnętrza drewniane, na barze stos pocztówek i innych gratów, a w głośnikach gra jakieś podłe radio? Tak, to jest to! Mała górska chata na uboczu miasteczka. W środku przytulnie i swojsko. Pstrokate lampy, stary telewizor, mapa gór na ścianie, ludowe rysunki na tle, futrzaste poduszki na siedzeniach... I ta pizza , która tylko dopełnia ten karpacki klimat!
|
PKP. |
|
Bulwar nad Popradem. |
|
Park Węgielnik - Skałki. |
|
Spacery nad Popradem. |
|
Kawa popijana Piwniczanką, to wszystko tylko w pijalni. |
|
Rynek. |
|
Idziesz do fryzjera? Do twojego salonu fryzjerskiego? Czy do salonu fryzjerskiego? |
|
Na Szlaq - czyli pizzeria przy żółtym szlaku na Niemcową. |
Wiesz co sobie myślę po tym wpisie. Że chciałbym dwóch rzeczy.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, żeby te wszystkie uzdrowiska Beskidów były na maksa utrzymane w drewnianym klimacie. Żeby zburzyli ten brzydki beton i przerobili to na drewno. I żeby o to dbali.
I drugiej rzeczy, by turystyka uzdrowiskowa nie kojarzyła się tylko z geriatrią w sanatoriach, ale z turystyką SPA. Bo mamy ku temu ogromne możliwości.
W Piwnicznej byłem lata temu. Za to przy okazji pracy magisterskiej miałem okazję przyjrzeć się zmianom zachodzącym w Szczawnicy. I życzę każdemu uzdrowisku, by szło w tym kierunku. Oczywiście, potrzeba na to lat i pieniędzy, ale nikt nie powiedział, że to niemożliwe :)
Nie wszystkie uzdrowiska Beskidów mogą być w drewnianym klimacie, ponieważ Sądecczyzna to nie Podhale, gdzie dominuje styl drewniany zakopiański. Modernistyczne sanatoria z lat międzywojennych też dodają uroku dawnych lat :) Oczywiście drewniane chaty też, ale nie wyłącznie.
UsuńSwoim komentarzem zachęciłeś mnie, by może odwiedzić kolejne sądeckie uzdrowiska i zobaczyć jak idą zmiany :)
aaa!!!! Kocham Cię za ten wpis i za te zdjęcia!!! Na zdjęciu bulwaru nad Popradem (nie wiem czy w dalszym ciągu jest to ul. Gąsiorowskiego), zaraz obok DW Grażyna jest dom mojego wujka, do którego przyjeżdżałam na wakacje co roku, kiedy jeszcze żył! Tyle wspomnień z dzieciństwa, przełażenia przez płot na huśtawki do "Grażyny", łażenia po chrupki Star Chips do sklepu obok, wycieczki do piekarni po świeże bułki z budyniem i na najlepszy plac zabaw na świecie, zaraz obok stacji kolejowej Piwniczna Zdrój! Rozmarzyłam się! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za ten komentarz! Tak, to jest ulica Gąsiorowskiego. "Grażyna" jeszcze stoi! :) a plac zabaw stoi, tylko że wyremontowany i ogrodzony...
UsuńMy też wspominamy ten bulwar ,trzy razy Pensjonat Orlęta były naszą bazą wypadową w wakacje, każde z tych miejsc ze zdjęć znamy. Jest jeszcze jedno magiczne miejsce rodem z PRL Bar nad Czerczem z kultowym smażonym pstrągiem, kąpiele z dziećmi w Czerczem, opalanie nad Popradem. Mogłabym tam mieszkać przez całe wakacje.
OdpowiedzUsuńCudnie, że Piwniczna tyle wspomnień przypomina :)
UsuńNiestety Bar Czercz już nie funkcjonuje. Smutek i żal! Po zejściu ze szlaku zawsze nagradzalismy się pstrągiem i piwem.
Usuń