Wędrówki po estońskich lasach


Estońskie lasy zajmują prawie połowę powierzchni kraju. Wliczane również do tego są rozległe bagna, mokradła, tereny podmokłe i torfowiska, które zajmują prawie 25%. Kto by przypuszczał, że w tych statystykach Estonia będzie w samej światowej czołówce najbardziej zabagnionych krajów świata, obok Finlandii i Kanady?! Wędrówka pośród tych bogactw natury to nie tylko przyjemność dla zmysłów, ale wyzwanie dla ciała. Miesiąc maj zapisał się dla mnie na pewno jako miesiąc wycieczek do lasu, pod namiot.


Park Narodowy Soomaa. Szlak kierował na południowy-zachód, słońce piekło w twarz, a szlak wydawał się bez końca. Estońskie leśne drogi to zwykłe szutrówki, które wiodą prosto przed siebie nawet przez 10 kilometrów. Masz wrażenie, że idziesz po sam horyzont, a dookoła Ciebie tylko tajga. Pomimo słonecznego dnia, szlak był pusty. Z Estończykami leśna wędrówka wygląda z goła inaczej, niż robią to przeciętni Kowalscy jadąc w Beskidy. Ten spacer jest w głównym zamierzeniu odpoczynkiem i relaksem. Nikt się nie spieszy, co kilkadziesiąt minut robimy odpoczynek, całość trasy na dzień wynosi 11 km i jest to, jak się dowiedziałem, przeciętna długość trasy jaką Estończycy spacerują po lesie. Oglądaliśmy na trasie budzącą się do życia przyrodę, słuchaliśmy śpiewu różnych ptaków, szukaliśmy tropów dzikiej zwierzyny. Na koniec dnia doszliśmy do miejsca naszego biwaku. Po rozpaleniu ogniska przyszła pora na jedzenie. Poza rarytasami, które przynieśliśmy ze sobą w plecakach, zaczęliśmy piec nad ogniem kromki chleba. Wszystko skończyło się jeszcze przed zachodem słońca. To był tylko jeden dzień, ale zawsze nawet mały spacer w lesie potrafi odświeżyć.

Prosto, prosto i jeszcze raz prosto
Peleton prowadzący
Lokalna rzeczka
No dobra. Poza chlebem smażyliśmy też gumiane żelki nad ogniem :)

Lelle. Dwa dni w szczerym lesie. Niewielką grupką pojechaliśmy pociągiem do niewielkiej wsi, skąd rozpoczęła się nasza wędrówka. Całe jedzenie, sprzęt, namioty rozdzieliliśmy między siebie do naszych plecaków. Każdy niósł coś, co było potrzebne nam na najbliższe dwa dni. Przez cały czas mijaliśmy na swojej trasie rozmaite kwitnące pola uprawne, dzikie lasy, idealnie proste drogi, mokradła z drewnianymi mostkami, torfowiska. Do tego komary jadły każdy kawałek naszych ciał, odganialiśmy się z początku, ale potem przyzwyczailiśmy, że one po prostu są. Zbudowaliśmy nasz obóz w samym środku tajgi, poza szlakiem, nad brzegiem rzeki. Mięso wędziło się kilka godzin nad ogniskiem, a my w tym czasie rozkładaliśmy namioty, filtrowaliśmy wodę z rzeki oraz sączyliśmy ciepłą herbatę z termosu. Czekaliśmy jak nadejdzie noc, ale to było złudne, gdyż końcem maja ona już nie nadchodzi - jest widno całą noc, a słońce oślepia oczy od 4 rano. Jest! Mięso wreszcie było idealne, zapach roznosił się po całym obozie. Każdemu smakowało. Co jedzą Estończycy, kiedy biwakują? Wędzone mięso to rarytas. Najczęściej kasza gryczana gotowana nad ogniem z cebulą, kawałkami mięsa i ziemniakami. Treściwie, prosto i pożywnie. Do tego herbata w jednym termosie, a drugim ciepły rosół (!!) lub rozrzedzony kisiel z borówek. W ciągu dwóch dni pokonaliśmy około 30 kilometrów, niekiedy błądząc i szukając najszybszej drogi, ale było warto. A końcowe czekanie na pociąg uwieczniliśmy obżeraniem się lodami z pobliskiego wiejskiego spożywczaka, gdzie nadal sprzedają draże na wagę.

Takie tam mokradło
Kora brzozy najlepsza na rozpałkę!!
Końca nie widać...
Już się wędzi kolacja :)
Na przystawkę chociaż ziemniaki z cebulą, żeby nie pomrzeć z głodu
Trochę żółtego
Trochę więcej żółtego
Peleton prowadzący czeka na tych wiecznie zmęczonych :)

Odbyłem w Estonii wiele dużo krótszych, ale równie przyjemnych spacerów po okolicznej przyrodzie wokół Viljandi. Niemal każda mała gmina skrywa w sobie jakiś krótki szlak, ścieżynę, czy drogę prowadzącą wokół jeziora czy przez środek dzikiego lasu. Estończycy kochają spędzać czas na zewnątrz. I za to ich właśnie trzeba kochać. Estonia dla mnie jest najlepszym miejscem dla wielu spontanicznych, krótszych i dłuższych wycieczek na łonie przyrody. Będzie mi tego w niej brakować, po zakończeniu wolontariatu!

______________________________________________________
Jak Ci się spodobał wpis, chcesz więcej wiedzieć o Estonii, pokochałeś estońskie lasy to zapraszam do kilku innych tekstów na blogu:

Będę także bardzo wdzięczny za pozostawienie śladu w postaci komentarza na blogu!

Komentarze

  1. Super, super -moje klimaty ;)
    Pytanie nr 1 - czy dozwolone jest biwakować wszędzie?
    Pytanie nr 2 - czy naprawdę trzeba tam filtrować wodę z rzeki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź nr 1 - Na terenach państwowych można biwakować wszędzie, na terenie prywatnym maksymalnie jedną noc i za pozwoleniem właściciela. Nie wszystkie lasy są państwowe, więc trzeba ogarniać dobrze, gdzie się chodzi.
      Odpowiedź nr 2 - Rzeki w Estonii są z reguły bez bystrego nurtu. To stojąca woda, pełna mułu, różnych bakterii, syfów z pobliskich wsi. Ta woda nie jest krystalicznie czysta. Dla ludzkiego zdrowia nie jest najlepsza. Filtrowanie jest potrzebne, jakiekolwiek.
      Pomogłem? :)

      Usuń
  2. Pięknie :) mi marzy się zwiedzić mazury z buta ... może w niedługim czasie ... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mazury z buta też super przygoda. Startuj rychło! :)

      Usuń
  3. Super! Bardzo fajnie się czyta. No i te żelki opiekane nad ogniskiem hihihi
    A szlaki dobrze są oznaczone? Są tam wyznaczone konkretne trasy, czy sami je sobie wyznaczaliście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narazie w całej Estonii są 2 długodystansowe szlaki (po ok. 350km). Jeden z zachodu na wschód, a drugi z południowego zachodu na północny wschód. Budują trzeci szlak. Szlaki są dobrze oznakowane, dużo tabliczek, drewniane chaty po drodze, czasem jakieś atrakcje w postaci drewnianych kładek nad bagnami. Nasza trasa zaś wiodła trochę szlakiem (jego krótkim fragmentem), a większością bezdrożami oraz lokalnymi drogami szutrowymi ;)
      Dziękuję za miłe słowa!

      Usuń
  4. Widzę, że dziewczęce dłonie też dobrze operują kosą. Przednia drużyna. Na łonie natury trzeba sobie radzić, bo nie da się zamówić pizzy mobilną apką z dostawą do namiotu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te dłonie są z Ukrainy, dla pewności.
      Na łonie natury na szczęście nie myślisz nawet o pizzy, a zwykłe ziemniaki smakują jak najwykwintniejszy obiad w restauracji :)

      Usuń
    2. Jakże bliska mi twoja filozofia. Ostatnio podgrzewaliśmy w rondelku nad ogniskiem fasolę, boczek i sos pomidorowy. Symfonia smaku.

      Usuń
  5. Na pierwszy rzut oka, taka trasa wydaje się mega monotonna, ale jak wynika ze wpisu, nie byłeś sam i Estończycy także nie chodzą tam samotnie :) Fajny sposób na spędzenie z bliskimi czasu i rozmawianiu ze sobą. Kisielu z borówek jeszcze nie jadłem, chociaż uwielbiam je!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kisiel z borówek potrafi nieźle rozgrzać i pobudzić! Rewelacyjny:-)

      Usuń
  6. Kisiel z borówek bym chętnie zjadła, tego smaku nie znam.
    Fajny 'długi' spacer - ja uwielbiam lasy, chociaż sama rzadko chodzę, bo się ciągle gubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, w estońskich lasach nie da się zgubić, jak masz tak proste drogi:-)

      Usuń
  7. Ale mi narobiłeś ochoty na biwakowanie, i to pomimo faktu, że nie lubię kaszy gryczanej ;) lasy są piękne, przypominają mi te polskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lasy są trochę inne, zwłaszcza jak sie bardziej wejdzie wgłąb. Czuć tajgę, zapach północnych lasów :)

      Usuń
  8. Narobiłeś mi smaka na biwak i na kaszę gryczaną :) Tylko skąd ja ją wezmę w Chile! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz