Dubne i Leluchów - dwie wsie na końcu świata
O Górach Leluchowskich już kiedyś była mowa. Wybrałem się tam ponad 1,5 roku temu, a wcześniej jeszcze raz byłem w 2012 roku. Jest coś w nich intrygującego. Z pozoru nieciekawe, całkowicie zalesione, niezbyt wysokie, ale jak się spojrzy na mapę to otoczone z 3 stron przez Słowację. Mają opinię najbardziej dzikiego pasma w tej stronie Beskidów - ślady niedźwiedzi, dzików, wilków można spotkać bez problemu na szlakach. Dzisiaj geografowie przypisują te góry do Beskidu Sądeckiego, ale niektóre przewodniki nadal wspominają o nich jako części Gór Czernichowskich, a większość map podpisuje je jako osobne pasmo górskie. Góry Leluchowskie nazwę wzięły od Leluchowa, tego, o którym śpiewa Stare Dobre Małżeństwo. W tym wpisie zabieram Was w barwach września nie tyle co w góry, ale do dwóch wsi - Dubnego i Leluchowa, dawnych połemkowskich wiosek.
Dubne - udało się załapać na Otwarte Dni Szlaku Architektury Drewnianej, kiedy to wszystkie łemkowskie cerkiewki w regionie są otwarte dla przybyszów. W środku widać ślady wieku, na ścianach ledwo się trzyma stara polichromia, ikonostas wymaga renowacji. Lokalna pani zaczyna opowiadać:
"U nas na wsi mieszka teraz 40 ludzi, ale jest nadzieja. W trzech domach na początku wsi pod lasem jest łącznie dziesięcioro dzieci. A w sąsiednim Leluchowie na 200 mieszkańców, 10 kobiet jest w ciąży. Tutaj ludzie są nadal mieszkać. Niektórzy się dorobili zagranicą i teraz widać, że wracają do swojej ziemi, remontują domy i chcą tutaj żyć dalej. Pracy tutaj nie ma. Kiedyś jeszcze w Muszynie w sanatoriach była praca, teraz trzeba kombinować, albo jechać jeszcze dalej. (...) Ze Słowakami żyjemy tutaj zgodnie. W Leluchowie mieszka jedna rodzina polsko-słowacka nawet. Poza tym właśnie tam mamy codzienny handel na targu ze Słowakami i Romami. Choć czasem Słowak, Czech albo Rom jak zaparkuje to nie ma jak przejechać. Stanie taki na środku drogi i ani rusz. - mówi pani z uśmiechem na twarzy - Panowie przyszli z gór? Teraz zapraszam do Leluchowa, ale to albo piechotą, albo autostopem. Na pewno ktoś zabierze. Bo tutaj to właściwie taki koniec świata."
I tak się stało. Lokalny kierowca samochodu dostawczego oszczędził nam kilkukilometrowego spaceru drogą i podwiózł nas do Leluchowa. Przy okazji nakrzyczał (w sumie to klnął jak szewc) na handlującego Słowaka, który zaparkował na środku drogi. Potem się nam wytłumaczył: "Spokojnie, Panowie, my się znamy i lubimy tak czasem sobie konkretnie pożartować".
Leluchów - lecimy do cerkwi. Słuchamy opowieści o tym, jak to handlowano cerkwiami w XIX wieku i sprzedano tą pierwszą leluchowską na Słowację. Następnie postawioną tą obecną. Słuchamy o lokalnym proboszczu, akcji "Różaniec do granic", o tym, gdzie dzisiaj znajduje się poprzednia cerkiew.
Wieczór doganiał dzień. W Leluchowie koniecznie trzeba odwiedzić opuszczony peron kolejowy (niegdyś tutaj było przejście graniczne kolejowe) i wyskoczyć na chwilę na Słowację. Potem stanąć na wylocie w którąkolwiek stronę i łapać autostopa. Albo kierować się na południe, do Starej Lubovni lub Bardejova, albo na północ do Muszyny. Za słowami SDM: "W Leluchowie, Miła, zaczyna się koniec świata" i właściwie zaczyna się on na tutejszym skrzyżowaniu przy dawnym przejściu granicznym.
o! a tu już po słowackiej stronie! |
Nie wiem, nie próbowałem wtedy, ale napis ubawił:-) |
Dzisiaj szłam od Wojkowej, żółtym szlakiem w stronę Muszyny, po drodze natknęłam się na rozgrzebany ul pszczeli w ziemi i duże odchody��oraz ślady. Wszystko świeże��Pozdrawiam, Asia z Jasła
OdpowiedzUsuńPiękny spacer miałaś, zazdroszczę, też bym chciał znowu wrócić w tamte okolice :)
Usuńjadąc do Leluchowa po prawej stronie na wysokości Majdanu (tu granica przechodzi z rz. Poprad na zbocza Zbójnickiego Vrch. ) mamy Magurę Kurczyńską dostepną szlakiem niebieskim z Muszyny, z mozliwością zejscia do m. Orlov lub Andrejovka (SR) by jednak w miare rozsądnie zaplanować trasę możemy z Magury zejść granicą wariant I w kierunku przystanku Muszyna Poprad, II na słupek turystyczny Borysów granica, pętla zaczyna sie i kończy w miejscowosci Muszyna, warto przy okazji wstapić po sasiedzku do m. Legnava by na końcu miejscowości droga na Lipnik skosztowac w miarę dobrej wody ale tych w Muszynie jest tez pod dostatkiem. Przy okazji przechodzimy przez Ogody zmysłów na zboczach Suchej Góry tu warto spedzić kilka minut
OdpowiedzUsuńdzięki za podpowiedzi (do Andrzejówki kusi), ale mam niedosyt informacji o okolicach. Nic nie znalazłam na temat murków na Kraczoniku. Mieszkańcy Leluchowa bądź robią wielce tajemnicze miny i usta sznurują, bądź wzruszają ramionami ("a bo coś tam jest? kto by właził? Po co? Konfederaci może?"). Co to za pozostałości? ewidentnie ludzką ręką złożone - niestety z roku na rok, coraz bardziej niszczejące. Ktoś ma jakieś informacje?
UsuńNiestety nie wędrowałem szlakiem na Kraczonik, więc o żadnych murkach nie wiem. Dlatego też nie o nich mowy w tekście :)
Usuńano trudno. Ha. Myślałam, że geolog, to mi może odpowie np coś w stylu: "ok, wygląda na murek, ale to li tylko skała odkryta tak się yyyy... eroduje(?), to nie ręka ludzka zadziałała" ;) Tak czy siak, choć rozległych widoków nie dojrzy człek ze szczytu, warto wejść na ten Kraczonik - pozytywnie zaskakuje tym grzebieniem skalnym, urozmaica okoliczne szlaki, a piękne drzewa rekompensują brak panoram. Warto przedreptać w tę i z powrotem szlakiem. A! w okolicy misio "grasuje". Widać ślady (Hajnik, okolice Dubnego, Wojkowej i w kierunku Muszyny też), a i "pachnie" to jego futerko charakterystycznie. Na szczęście grzeczny jest (przynajmniej na razie), chowa się przed turystami i tylko gulgotki i mruczanki słychać. Wilki samotniki też są - grzecznie, acz ciekawsko się przyglądają z ostrożnej odległości. Odprowadzić potrafią kawałek spacerowym krokiem - równolegle do szlaku (chyba towarzyskie takie ;). I jeszcze ryś się trafił - ale to gdzieś lasem Krynica-Powroźnik było. Ostrożny, dostojny. Piękne tam lasy. Prawdziwki na środku dróg ogromne, jak po promieniowaniu radioaktywnym ;) No a w Muszynie jakieś ciekawe wykopki archeologiczne ostatnio były - ale to już zupeeełnie inny temat. Pozdrawiam Włóczykiju :) A jak tam estoński? pewnie płynnie i bez zająknięcia. O! i zaraz zajrzę na fcb, żeby popatrzeć na jakieś nowe fotki z wypraw/spacerów.
UsuńNiestety nie posiadam tej tajnej wiedzy o każdym napotkamy kamieniu:-)
UsuńDzięki za komentarze i proszę o podpisywanie na przyszłość, abym wiedział, komu dokładnie dziękuję :)
posiadasz, czy nie, podejrzewam jednak, że potrafisz odróżnić naturalne procesy geologiczne od kamieni złożonych w murek. Trafiłam tu przypadkiem, szukając w necie informacji na ten temat, wyskoczyła nazwa szczytu - poczytałam i przy okazji porozglądałam się po innych wpisach, po artykułach. Iiii dzięki :) bo sama pewnie nigdy bym nie wpadła na to, żeby posłuchać estońskiej muzyki. Zazakładkowałam to i owo - będę wracać, słuchać czasem. Przy okazji zdałam sobie sprawę, że nie wiem NIC o Estonii (z ciekawością poczytałam). A że piszę anonimowo... cóż - konta nie posiadam, więc jest jak jest :) Nie znamy się i zapewne nigdy, poza tym blogiem się nie spotkaliśmy. Jeśli to problem, mogę więcej nie klikać. Zastrzegam jednak, że czasem po cichu zajrzę, poczytam, pooglądam fotki. Pozdrawiam i się "odmeldowuję"
UsuńBardzo się cieszę, kiedy ktoś tu przychodzi od strony "beskidzkiej" i potem odkrywa tę "estońską". I odwrotnie. :)
UsuńAnonimowość komentarzy została ustawiona, ponieważ nie każda ma lub chce szafować swoim kontem Gmail tutaj. Jednak zawsze uprzejmość prosi o to, aby podać swoje imię, pseudonim lub jakąś formę, po jakiej możemy się wzajemnie wołać :)
hmmm... I tak oto zasiałeś wątpliwość: dlaczego i dla kogo powstał ten blog? bo wygląda na to, że nie dla przypadkowych osób, chcących dowiedzieć się czegoś ciekawego o nowych, nieznanych miejscach.
UsuńUprzejmość prosi, żeby nie nagabywać zaglądających tu osób, chyba, że chce się je stąd przegonić. A może lepiej od razu zaznaczyć, że to blog dla określonej grupy ludzi i nieoczekiwanym gościom wstęp wzbroniony? sprawiasz, że czuję się tu jak intruz. Sorry, ale numeru buta nie podam.
Poprosiłem o przedstawienie się, bo chcę Cię bliżej i bardziej poznać :) Jasne, możemy wymieniać się komentarzami, ale pomyśl o moim punkcie - piszę z kimś "Anonimowym". I bardzo fajnie mi się piszę, i zwyczajnie z ludzkiej ciekawości chciałbym wiedzieć czy koresponduję z Kasią, Markiem, a nawet czy z A., M., G, czy z Wędrowniczką123, czy Miłośniczką Gór itd.
UsuńOdpowiadając na Twoje pytanie: ten blog powstał dla mnie, dla moich przyjaciół, dla rodziny, a każdy więcej z czytających tą stronę jest zawsze mile widziany i z chęcią poznałbym takiego kogoś z bliższa. To nie jest wytwórnia praktycznych informacji, tekstów "pod wyszukiwarkę" czy fabryka profesjonalnych reportażu. To jest małe, prywatne portfolio, do którego wstęp ma każdy. A Ty jakbyś się czuł/czuła na moim miejscu, gdyby wpuszczasz kogoś do swojej intymnej przestrzeni, pytasz z grzeczności o imię (bo Cię tak wychowano), a ktoś Ci odburknie na to? :)